Real Madrid wreszcie zagrał tak, jak powinien - mądrze w defensywie i skutecznie w ofensywie. Nawet bardzo skutecznie. Królewscy nie dali żadnych szans drużynie przyjezdnych - Celta przegrała na Santiago Bernabeu aż 7:1, a 4 gole tuż po przerwie strzelił Cristiano Ronaldo. Potwierdza się więc teza, że jak Portugalczyk nie strzela, to nie strzela, ale jak już zacznie, to nie może skończyć. Oby tak dalej, gdyż już we wtorek Real podejmie u siebie Romę. Będzie to mecz rewanżowy w ramach Champions League. Los Blancos wygrali tamto spotkanie 2:0, a w obozie rywali dużo się ostatnio mówiło o kontuzji kilku piłkarzy i o konflikcie na linii Spalletti - Totti. Co z tego jednak, skoro Roma pewnie pokonała na własnym stadionie Fiorentinę 4:1? Rzymianie pałają rządzą rewanżu, ale na Real w takiej formie będą też potrzebować dużych pokładów szczęścia.
Pierwsza połowa w wykonaniu Królewskich w meczu z Celtą była w zasadzie taka jak ostatnio: ani dobrze, ani źle, choć gospodarze schodzili do szatni z przewagą jednego gola. Bramkę tuż przed przerwą zdobył rekonwalescent Pepe. Portugalczyk spędził na boisku pełne 90 minut.
Pięć minut po zmianie stron i Cristiano Ronaldo po raz pierwszy pokonał Blanco. Potem dorzucił mu jeszcze 3 gole, w 58', 64' i 76'. W tak zwanym międzyczasie goście odpowiedzieli trafieniem Aspasa w 62', ale w praktyce nie miało to żadnego większego znaczenia. Ot, gol na otarcie łez.
Ostatnie minuty spotkania należały do tych, o których się ostatnio mówiło, że są niewidoczni albo wiecznie kontuzjowani i nie dają drużynie tyle, ile powinni. W 76' swoją cegiełkę do zwycięstwa dorzucił Jesé, a w 81' kropkę nad i postawił Bale. Walijczyk wreszcie uporał się z uporczywą kontuzją łydki i na boisku zameldował się w 65' zastępując tym samym Isco.
70 minut wykorzystał także Mayoral. Wprawdzie młody Hiszpan tym razem gola nie zdobył, ale pokazał, że pod nieobecność Benzemy jest w stanie dobrze go zastąpić. A co do Francuza... Benzema ma pecha - kiedy już osiągnie wyborną formę strzelecką i zdobywa gola za golem przytrafia mu się kontuzja, która go eliminuje na dłuższy okres czasu. Przeciwko Romie też nie wystąpi.
Skład Realu: Navas - Carvajal (77' Marcelo), Pepe, Ramos, Danilo - Kovačić, Casemiro, Isco (66' Bale) - Vázquez, Borja Mayoral (70' Jesé), Ronaldo
Pierwsza połowa w wykonaniu Królewskich w meczu z Celtą była w zasadzie taka jak ostatnio: ani dobrze, ani źle, choć gospodarze schodzili do szatni z przewagą jednego gola. Bramkę tuż przed przerwą zdobył rekonwalescent Pepe. Portugalczyk spędził na boisku pełne 90 minut.
Pięć minut po zmianie stron i Cristiano Ronaldo po raz pierwszy pokonał Blanco. Potem dorzucił mu jeszcze 3 gole, w 58', 64' i 76'. W tak zwanym międzyczasie goście odpowiedzieli trafieniem Aspasa w 62', ale w praktyce nie miało to żadnego większego znaczenia. Ot, gol na otarcie łez.
Ostatnie minuty spotkania należały do tych, o których się ostatnio mówiło, że są niewidoczni albo wiecznie kontuzjowani i nie dają drużynie tyle, ile powinni. W 76' swoją cegiełkę do zwycięstwa dorzucił Jesé, a w 81' kropkę nad i postawił Bale. Walijczyk wreszcie uporał się z uporczywą kontuzją łydki i na boisku zameldował się w 65' zastępując tym samym Isco.
70 minut wykorzystał także Mayoral. Wprawdzie młody Hiszpan tym razem gola nie zdobył, ale pokazał, że pod nieobecność Benzemy jest w stanie dobrze go zastąpić. A co do Francuza... Benzema ma pecha - kiedy już osiągnie wyborną formę strzelecką i zdobywa gola za golem przytrafia mu się kontuzja, która go eliminuje na dłuższy okres czasu. Przeciwko Romie też nie wystąpi.
Skład Realu: Navas - Carvajal (77' Marcelo), Pepe, Ramos, Danilo - Kovačić, Casemiro, Isco (66' Bale) - Vázquez, Borja Mayoral (70' Jesé), Ronaldo
Komentarze
Prześlij komentarz