Po szalonym meczu w Madrycie, Real Sociedad wyeliminował Królewskich z CdR. Real przegrał 3:4 i odpadł w 1/4.
Pierwszą bramkę w meczu zdobył wypożyczony do klubu z San Sebastian Odegaard. Szczerze? Ta bramka w ogóle nie powinna paść. Zastępujący w bramce Courtois Areola popełnił błąd, po którym popełnił kolejny, a młodziutki Norweg to wykorzystał. 0:1 dla gości! Na Bernabeu zapachniało sensacją, tym bardziej, że ani Marcelo, ani Militão nie stanowili pewności w obronie. Mylili się, grali więcej jak niepewnie, a do tego nie radzili sobie z atakami rywali. Przez niech defensywa Królewskich wyglądała jak ser.
Widząc to, Zidane zdecydował się na zmianę. Pierwszym poszkodowanym został James. Tuż po przerwie na murawie zameldował się Modrić, który miał nie tyle, co uspokoić grę w środku, a spróbować zapanować nad chaosem jaki powstał. Pomogło jak... umarłemu kadzidło. W 54' Isak podwyższył na 0:2, a dwie minuty później już 0:3. Katastrofa. Kibicom pewnie przypomniał się koszmar z poprzedniego roku i baty od Ajaxu w CL.
W 59' Marcelo wlał w serca kibiców odrobinę nadziei. Dokładnie 10 minut później Areola wyjmował piłkę po raz 4 (a w zasadzie 5, tyle tylko, że sędzia jednej bramki dla gości nie uznał - spalony). Tym razem pokonał go Mikel Merino.
W 76' Zidane zdecydował się na podwójną zmianę i to ultra ofensywną. Za Valverde i Brahima wskoczyli Jović i Rodrygo. Pomogło, bo w 81' ten drugi zmienił wynik na 2:4. Chwilę wcześniej sędzia nie uznał gola Viniciusa - spalony. Rzekomo.
Królewscy potrzebowali kolejnych goli, naciskali tak mocno, jak tylko się dało, aż w doliczonym już czasie, w 93' na 3:4 strzelił Nacho. Real wciąż potrzebował gola do wyrównania i dogrywki. Drugi Real może nie bronił się rozpaczliwie, ale grał rozsądnie. To Królewscy musieli i byli naprawdę blisko, lecz nie dali rady. Zabrakło stosunkowo niewiele, zadecydowały przede wszystkim błędy w obronie. Solari miał rację przyklejając tyłek Marcelo do ławki rezerwowych w poprzednim sezonie. Drugi kapitan Los Blancos nie ma już tego, co miał kiedyś.
Pierwszą bramkę w meczu zdobył wypożyczony do klubu z San Sebastian Odegaard. Szczerze? Ta bramka w ogóle nie powinna paść. Zastępujący w bramce Courtois Areola popełnił błąd, po którym popełnił kolejny, a młodziutki Norweg to wykorzystał. 0:1 dla gości! Na Bernabeu zapachniało sensacją, tym bardziej, że ani Marcelo, ani Militão nie stanowili pewności w obronie. Mylili się, grali więcej jak niepewnie, a do tego nie radzili sobie z atakami rywali. Przez niech defensywa Królewskich wyglądała jak ser.
Widząc to, Zidane zdecydował się na zmianę. Pierwszym poszkodowanym został James. Tuż po przerwie na murawie zameldował się Modrić, który miał nie tyle, co uspokoić grę w środku, a spróbować zapanować nad chaosem jaki powstał. Pomogło jak... umarłemu kadzidło. W 54' Isak podwyższył na 0:2, a dwie minuty później już 0:3. Katastrofa. Kibicom pewnie przypomniał się koszmar z poprzedniego roku i baty od Ajaxu w CL.
W 59' Marcelo wlał w serca kibiców odrobinę nadziei. Dokładnie 10 minut później Areola wyjmował piłkę po raz 4 (a w zasadzie 5, tyle tylko, że sędzia jednej bramki dla gości nie uznał - spalony). Tym razem pokonał go Mikel Merino.
W 76' Zidane zdecydował się na podwójną zmianę i to ultra ofensywną. Za Valverde i Brahima wskoczyli Jović i Rodrygo. Pomogło, bo w 81' ten drugi zmienił wynik na 2:4. Chwilę wcześniej sędzia nie uznał gola Viniciusa - spalony. Rzekomo.
Królewscy potrzebowali kolejnych goli, naciskali tak mocno, jak tylko się dało, aż w doliczonym już czasie, w 93' na 3:4 strzelił Nacho. Real wciąż potrzebował gola do wyrównania i dogrywki. Drugi Real może nie bronił się rozpaczliwie, ale grał rozsądnie. To Królewscy musieli i byli naprawdę blisko, lecz nie dali rady. Zabrakło stosunkowo niewiele, zadecydowały przede wszystkim błędy w obronie. Solari miał rację przyklejając tyłek Marcelo do ławki rezerwowych w poprzednim sezonie. Drugi kapitan Los Blancos nie ma już tego, co miał kiedyś.
Komentarze
Prześlij komentarz